Mieszkania komunalnego nie można traktować, jako własność niczyją, czyli nie zasługującą na dobre traktowanie. To, jak mieszkamy i w jakim stanie jest nasz lokal zależy głównie od nas samych.
Rynek mieszkaniowy jest dobrą miarą społecznej zamożności. Dla wielu mieszkańców Śiętochłowic własne mieszkanie wciąż pozostaje w sferze marzeń. Jedyną deską ratunku pozostaje dla niech pomoc ze strony miasta. Niestety, możliwości samorządów też są ograniczone. Wiele zależy od przepisów i polityki mieszkaniowej państwa. Wbrew pozorom, sami lokatorzy też mają do odegrania ważną rolę.
Problem polega na tym, że w Polsce nie ma mieszkań. To była bolączka czasów PRL, kiedy ludzie mieli pieniądze, a mimo tego na własne „m” czekali nawet kilkanaście lat. Obecnie możemy przebierać w ofertach. Jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne osiedla deweloperskie. Niestety, to nie jest oferta na każdą kieszeń. Polska rozwija się w szybkim tempie, ale w ślad za tym idzie wzrost społecznej zamożności. Dla wielu osób, zarabiających na poziomie płacy minimalnej, mieszkanie wciąż pozostaje niedostępnym luksusem. Powszechne na rynku pracy umowy śmieciowe także zamykają drogę do banków po kredyt hipoteczny. Sprowadzając tę sytuację do jednego zdania: mieszkania są – pieniędzy nie ma. I nie jest to problem świętochłowicki, lecz ogólnokrajowy.
Szanujmy, jak swoje!
Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Lokalowej, w miarę możliwości finansowych dokonuje remontów w swoich zasobach. W związku z czym można zadać pytanie, ile remontów udałoby się uniknąć, gdyby lokatorzy należycie użytkowali mieszkania. Wielu najemców szanuje komunalne lokale, czego najlepszym dowodem jest zaadaptowany na mieszkania budynek po dawnej szkole nr 4, przy ul. Szkolnej. Czyste okna, ład i porządek. Ale nie wszędzie tak jest. Znacznie gorzej bywa w przypadku mieszkań socjalnych. Wielu lokatorów taktuje je, jako własność niczyją, czyli nie zasługującą na dobre traktowanie.
Dochodzi do sytuacji, że mieszkańcy instalują, np. kabiny prysznicowe, choć nie wolno tego robić w pomieszczeniach, gdzie nie ma zapewnionej odpowiedniej wentylacji. Po jakimś czasie na ścianach pojawia się grzyb, ale lokatorzy nie usuwają usterki. Zamiast tego składają wniosek o nowe mieszkanie, ponieważ nie chcą żyć w zapleśniałych pokojach. Niektóre klatki w kilka lat od ostatniego malowania domagają się gruntownego remontu. To nie jest kwestia polityki mieszkaniowej miasta, ale dobrego wychowania.